Tagged: paul walker

Jazda wiejską dyskoteką

Jeżeli chcecie przeczytać ten tekst jak Pan Bóg przykazał, czyli w gazecie, to już chyba wszystkie poszły na mieście;) Jak udało wam się jedną mieć, to idźcie spać, już to czytaliście! A jeżeli nie, to ściągnijcie sobie pdfa z najnowszą Ofensywą (to ta z Kubotą;) stąd: https://issuu.com/magazynofensywa i zajrzyjcie od razu na ostatnią stronę, gdzie prowadzę wesołe poletko Mowy Nienawiści dla każdego:)

A jeżeli nie chcecie ściągać tej fantastycznej gazety,to trudno, wasza strata…

Po prostu bierzcie i czytajcie stąd wszyscy!

v v

Ponieważ w pracy mamy urwanie głowy i huk roboty, postanowiłem, że cały dzień przesiedzę z dupą w fotelu, przeglądając wszechpotężne Interneł. Gdy znudziłem się już doszczętnie gołymi babami i tym kotełem, co to gra na pianinie, hałasując meandrami wszechsieci, natrafiłem na allegro na dział: motoryzacja/samochody/tuning. Mój piękny Panie, czego tam nie było! To tak, jakby cały czas trwał festyn w powiecie połączony z odpustem w parafii i niekończącą się dyskoteką w remizie! Jeżeli chodzi o tuning samochodowy w Polsce, to podejrzewam, że jesteśmy nawet niżej niż w rankingu FIFA czy UEFA, czy w jakiejkolwiek innej klasyfikacji na całym świecie.

Dla niewtajemniczonych – tuning samochodowy występuje wtedy, gdy robisz wszystko, żeby twój samochód wyglądał jak najgłupiej i najbardziej tandetnie. Im tandetniejszy, tym większy wzbudzi respekt wśród całkiem dorosłych, łysych mężczyzn z wytatuowanymi smokami i w okularach, które są używane do skoków spadochronowych. A dokładniej, polega to na dodawaniu zastraszającej wręcz liczby części, które oprócz głupiego wyglądu sprawią, że pojazd będzie cięższy i przez to będzie się gorzej prowadził. Aby osiągnąć absolutną wirtuozerię tuningu, musisz też koniecznie wziąć się za przerabianie najbardziej idiotycznych modeli samochodów. Będzie to przeważnie coś w stylu Renault Thalii, Fiata Sieny albo Volkswagena Jetty twojego dziadka, który nie jeździ nim od wylewu.

Gdy już będziesz miał taki samochód, musisz zacząć przeczesywać giełdy, ogłoszenia i Internet w poszukiwaniu gigantycznych spojlerów, chińskich reflektorów oraz żarówiastych oklein. Jeżeli znaleziona rzecz jest wyceniona na więcej niż 10 złotych, olewasz ją.

Dlaczego jestem taki nieuprzejmy względem domorosłych „tjunerów”? Bo jestem wielkim fanem samochodów. Kocham ich wygląd, zapach wnętrza i historię. Nie znoszę, gdy ktoś, dla kogo wyznacznikiem stylu są dyskoteki Qlimax czy inne Inwazje Mocy, niszczy coś, co uwielbiam. Nie zrozumcie mnie źle, tuning jest fajnym sposobem na poprawę wyglądu i osiągów samochodu, ale trzeba przyznać, że jest też cholernie kosztownym zajęciem.

Nie da się odessać sobie tłuszczu odkurzaczem ani opalać się żarówką we własnej łazience. Nie da się też przeprowadzić ładnego, stylowego tuningu auta bez odpowiedniego zaplecza finansowego i wręcz aptekarskiego wyczucia smaku.

Po pierwsze, trzeba mieć dobrą bazę – niekoniecznie drogie, ale zadbane, w miarę ciekawe auto. Nic nie wygląda lepiej niż obniżona Honda Civic z silnikiem Vtec na fajnych, białych alufelgach albo małe hot-hatche, jak Renault Clio RS, Fiesta ST czy Opel Corsa Opc.

Niestety połowa ogłoszeń znalezionych przeze mnie to pojazdy z silnikiem jak jądra kastrata, mające moc małego palca u nogi i werwę łóżka szpitalnego. Od razu wiadomo, że zwiększenie ilości spojlerów, głośników i wlotów powietrza nie pozwoli mi wystartować tym autem na światłach, jakby mnie ktoś smagał kablem.

Jestem leniwy, gruby i powolny. Nie poprawię swoich osiągów ani wyglądu, gdy nałożę na siebie pomarańczową, poliestrową koszulkę do lekkoatletyki i szorty powyżej uda. I tak nigdy nie dobiegnę w żadne miejsce, bo po drodze umrę z odwodnienia albo na zawał…

 

Również zamontowanie kalkomanii w chińskie znaki i spojlerów na okręt towarowy nie sprawi, że ten będzie przyspieszał do setki w mniej niż sześć sekund, a wielkie chromowane felgi z bazaru, zainstalowane w rowerze „Jubilat” twojej babci nie spowodują, że seniorka dotrze do kościoła przed innymi babkami.

Żyjemy w czasach, gdy protoplasta Tajemnicy Brokeback Mountain, czyli film Szybcy i wściekli, zdobył miliony fanów. A nie są to w większości ludzie z jakimś szczególnie wybujałym ilorazem inteligencji.

Obrazek

Dość powiedzieć, że kiedyś, po wizycie w kinie na chyba szesnastej części wyżej wymienionej produkcji, dokładnie ponad połowa widowni powsiadała do swoich beemek tak starych, że pewnie jeszcze obalały Mur Berliński i golfów „bardzo bym chciał, żeby to było GTI” i ruszyła do domów z piskiem zimowych opon i erekcją w spodniach. I właśnie takie osoby na następny dzień przeczesują Internet w poszukiwaniu „wlotu powietrza do Opla Kadetta” albo innego „sportowego wydechu Seat Toledo 1996”.

Obrazek

I kończą się żarty, gdy na światłach podjeżdża obok polski Vin Diesel w tuningowanym Matizie. Ja zawsze czekam ze śmiechem do żółtego światła. Wtedy wiem, że nie zdąży wysiąść i kopnąć mój samochód. Nie zdąży też mnie dogonić, bo spojler na jego dachu generuje docisk rzędu 5G i przez to jego bolid nie dobije nawet do osiemdziesięciu na godzinę.

Domorośli „tjunerzy” nie zdają sobie sprawy, że to, co można zobaczyć w filmie albo stworzyć w grze Need for Speed, w normalnym ruchu się nie sprawdzi i spowoduje co najwyżej histeryczny śmiech innych użytkowników dróg. Tym bardziej, gdy za bazę do przeróbek służy im Skoda Felicja z 1,3 litrowym, pięćdziesięciokonnym wibratorem zamiast silnika oraz stówka, którą dostali od babci na Dzień Dziecka.

Obrazek

 

Apeluję więc, jeżeli masz włosy na żel, białe spodnie do połowy łydki, czarną koszulkę bez rękawów, srebrną ketę na szyi oraz wytatuowane menu Złotego Smoka na bicepsie, daj sobie spokój z tuningiem. Odpuść go sobie również wtedy, gdy non stop słuchasz „Eska summer trends” i za najlepszego aktora uważasz Stevena Seagala. Nie radziłbym ci zajmować się tuningem również wtedy, gdy nosisz spodnie w kratę do koszuli w kratę. Ponieważ wystarczy już, że sam wyglądasz głupio. Nie skazuj na to samo swojego biednego samochodu. On już wygląda wystarczająco głupio, wożąc ciebie. Nie krzywdź go bardziej, nie zasługuje na to.

PS. Mam nadzieję, że grafiki, które wam podałem do tekstu, są wyjątkowo paskudne i obskurne i oddają cały klimat agrotuningu;)